Jestem „jakaś” – czyli jaka?

Jestem „jakaś” – czyli jaka?

February 13, 20253 min read

Jaka jestem? W zależności od tego kto o mnie coś powie, to zapewne zupełnie inna. A ludzie lubią mówić.

A przecież najważniejsze co ja o tym sądzę, czyż nie? Tylko czy to co sądzę o sobie, na pewno jest moje? Przećwiczmy na przykładzie

Jestem młoda? Czy w średnim wieku? 

Kobieta w wieku średnim? To znaczy jakim?

Mam 54 lata. Uwielbiam to, choć nie zawsze tak było. 

Przede mną może być nawet z 50 lat życia.

Dziś myślę, że w tzw. wiek średni wkroczę po 60-tce.

Ale może po 60-tce uznam, że to będzie po 70-tce. Kto wie. Mam plany na zwiększanie szeroko pojętej kondycji mojego ciała. Nie zamierzam trzymać się jednego, cokolwiek kto/to jest, jeśli mnie to w jakikolwiek sposób unieszczęśliwia.

Nie zamierzam dać się komukolwiek przekonać, że czegoś w życiu już nie mogę. Nie zamierzam przestać paradować po plaży w bikini. Bo niby dlaczego? Bo mam rozstępy? Luźną skórę na brzuchu? Jestem zbyt okrągła?

A może za chuda i przez to źle wyglądam?

Kto mnie ocenia?  Kto istotny mnie ocenia? 

Komu się to może nie podobać? Jestem za „jakaś” dla kogo? Dla męża? Koleżanek? Mamy? Teściowej? Szefa?

Moje ciało jest wspaniałe, bo idzie za mną przez tę zewnętrzną rzeczywistość i służy mi najlepiej jak potrafi. Chcę o nie dbać i się nim cieszyć. I w nosie mam, co ktoś inny o nim sądzi. To samo dotyczy moich zwyczajów, zainteresowań itd.

Pobaw się w wizualizację.

Odrzuć myślenie o innych. Usiądź wygodnie, zamknij oczy i wyobraź sobie, że jesteś sama na pięknej plaży. I nikogo tam nie ma i nie będzie. Jest to bezludna wyspa i wiesz na 100%, że ktoś przypłynie po Ciebie dopiero późnym wieczorem o dokładnie ustalonej godzinie. Masz dla siebie piękną plażę, ciepły ocean i cudowną samotność. Czujesz się bezpiecznie.

I wyobraź sobie, że zrzucasz z siebie ubrania i bieliznę, opalasz się, pływasz, siadasz na brzegu oceanu, ciepłe fale opływają Twoje ciało. Niezbyt silne, pieszczotliwe ciepło słońca ogrzewa skórę. Podnosisz z piasku buteleczkę z olejkiem pomarańczowym, albo kokosowym. Jak lubisz. I wylewasz na dłoń sporą dawkę. Wmasowujesz go w ciało – nogi, ramiona, brzuch, piersi. A potem kładziesz się na granicy fal i piasku i oddajesz się całkowicie czuciu. Słona woda, zapach wodorostów, szum oceanu, może brzęczenie owadów, zapach rozgrzanego powietrza, dotyk fal, słońca i piasku. Turkus oceanu i głęboki błękit nieba. Popatrz prosto w słońce przez ułamek sekundy, wchłoń to światło.

Wyobraź sobie bardzo mocno co czujesz w tym momencie? Czy myślisz wtedy o swoim ciele z jakimkolwiek niezadowoleniem? Czy raczej jesteś wdzięczna, że masz to ciało, które czuje wszystkimi zmysłami, które oddycha, trawi, przemieszcza się, wykonuje to wszystko dla Ciebie.

Nie ma nikogo wokół. Nie masz się do kogo porównywać. Nikt Cię nie obserwuje, nie dopatrujesz się dezaprobaty. Co się dzieje teraz z emocjami? Czy nadal czujesz strach, lęk, wstyd, niechęć? Czy raczej nieskończoną przyjemność, błogość, radość, wdzięczność?

Możesz być szczęśliwa i akceptująca siebie w pełni.

Wystarczy tylko uwolnić się od koncepcji, że jakaś masz być, bo świat tego oczekuje i przestać zwracać uwagę na innych. I na swój wewnętrzny krytyczny głos. Czas stworzyć sobie poczucie bezpieczeństwa. 

Tylko i aż – nie myśl sobie, że uważam to za bagatelkę. To na tym częściowo polega nasz rozwój, że uczymy się odciąć od tego co inni na nasz temat mają do powiedzenia. Uwierz, że jest to możliwe. Malutkimi kroczkami możesz tam dojść. Zajmie Ci to tyle czasu, ile potrzebujesz. Nie patrz na to, że to może długo potrwać. Poprawę jakości życia zauważysz już po pierwszych kroczkach.

Podejmij decyzję, odważ się i idź przed siebie.

Back to Blog